
Album „Gdzie ja się kończę, zaczyna się słodycz…” to efekt kilkumiesięcznych sesji spędzonych w odosobnieniu.
Pracowałem w studiu z widokiem na bezkresne łąki i zmienne, wietrzne niebo. Samotniczy tryb pracy w otoczeniu natury jest tym,
co rezonuje ze mną najmocniej. Wspiera i moją psychikę, i mój proces twórczy. Do tworzenia dźwięku potrzebowałem więc ciszy
i byłem szczęśliwy, że udało mi się ją znaleźć.
Rozpoczynając pracę założyłem, że tym razem zrobię materiał instrumentalny. Ten pomysł powracał do mnie systematycznie przez lata
i bardzo cieszyłem się, że wreszcie go zrealizuję. Sam w swojej samotni ze wzrokiem utkwionym w widok za oknem, otoczony instrumentami,
kieliszkiem wina i dymem z papierosów. Idealne środowisko! Kiedy i gdzie, jeśli nie teraz i w tym miejscu? Zacząłem więc pracę
i upajałem się nią przez kilka, niczym nie zmąconych miesięcy. I którejś środy… stało się. Zapomniałem wyłączyć telefon.
Ciszę przerwał obcy dźwięk: plum pim! Dostałem wiadomość od Karola. Gdyby ktoś nie wiedział, z Karolem znamy się od dawna,
a nasze ścieżki przecinały się kilkukrotnie w ostatnich latach przy okazji wspólnych projektów. Odczytałem wiadomość.
Karol przesłał szkice swoich wokali. Przesłuchałem je i od razu poczułem, że nasze muzyczne ścieżki znowu się spotkały.
Moje założenie, moja idea albumu instrumentalnego prysła. Od tej chwili działaliśmy wspólnie. Wysłałem Karolowi surową
wersję materiału, a on kontynuował pracę nad tekstami. Połączenie sił i pomysłów zdynamizowało pracę. Dopieszczanie wstępnych
form okazało się przyjemnością. Przekaz tekstów Karola trafiał do mnie i czułem, że i Karol też dobrze czuje mój materiał.
Nawet się nie obejrzeliśmy, a album był gotowy. Gotowy i satysfakcjonujący. Ten album jest zapisem naszych podróży.
Podróży do miejsc w nas samych, tych o których istnieniu zapomnieliśmy, bo były przykryte codziennym szumem. Czegoś się nauczyliśmy.
Na pewno tego, że są różne rodzaje podróży. Niektóre wymagają tego, by przemieszczać się, rozglądać, podziwiać.
Są jednak i takie jak nasze, które wymagają tego, żeby umieć się zatrzymać.
Rafał.
Moje dźwięki i teksty chyba płynęły z innego wymiaru. Nie pamiętam jak i kiedy powstały. Myślałem, że płyta będzie ciężka i nie do słuchania.
Efekt końcowy mnie powalił, piękne i delikatne muzyczne Dzieło, okraszone moimi wyżynami, zarówno wokalnymi jak i tekstowymi. Płyta mojego życia na pewno.
Karol